Jedzie czołg i maluch. Czołg mówi do malucha:
- Ale masz silnik w tyłku.
A maluch na to:
- Wolę mieć silnik w tyłku, niż ptaszka na czole.
Dlaczego trabant nie rusza na zielonym świetle?
1. Zatrzymał go pęd powietrza wiatraka chłodnicy samochodu stojącego za nim.
2. Najechał na gumę do żucia.

Studencka Marka

odpowiedz na wszystkie pytania



W ciągu ostatnich 30 dni zagłosowano (przeliczam) razy w naszych ankietach
marka

Kobieta z Vitarą

marka: Suzuki

Współczesna kobieta musi sprostać wielu wymaganiom, dopełnić mnóstwa obowiązków i jeszcze umieć radzić sobie z dotkliwym brakiem czasu. Żeby to zrobić musi mieć przy sobie albo silnego mężczyznę albo…funkcjonalny samochód. Choćby taki jak trzydrzwiowa Grand Vitara.

Dlaczego „wyjeżdżam” z Grand Vitarą? Nie tylko dlatego, że od strony gramatycznej jest rodzaju żeńskiego. Jak przeczytałem m.in. w „Rzeczpospolitej” z takim pięknym rodzajem (urodzajem!) klientów coraz częściej mają do czynienia sprzedawcy z salonów Japan Motors. Jak wynika z ich wyliczeń, aż 58% (!) indywidualnych nabywców zgrabnej trzydrzwiówki, to właśnie kobiety. Stąd z niekłamaną przyjemnością jako dziennikarKA odbierałam kluczyk od ciemnoszarej Grand Vitary. A potem już tylko testowałam – z subtelnością patrząc i dotykając, a drapieżnie dodając gazu, jak na kobietę idealną przystało.

Z początku samochód robi wrażenie trudnego do ujarzmienia. Po przekręceniu kluczyka w stacyjce 129-konny turbodiesel odzywa się z wyraźnym mruczeniem, a twardo wciskana „jedynka” sygnalizuje, że nie będzie mi łatwo zapanować nad Grand Vitarą kobiecą, delikatną ręką. Na szczęście to tylko pozory i przedwczesne lęki. Już kiedy puszczam sprzęgło, czuję jak łatwo poddaje się władzy „pantofla”, jedynie przy wyższych obrotach objawiając w warczeniu common raila niewykorzystaną jeszcze moc silnika. Ale tą drapieżność silnika lepiej spożytkować później na wiejskich, zabłoconych duktach. Na zatłoczonych ulicach i zapełnionych parkingach miałam ochotę przetestować bardziej uległą, miejską naturę Grand Vitary. I tu właśnie objawiła swoją wyższość nad pięciodrzwiową siostrą. Jest krótsza (o 465 mm), bardziej zwinna, lżejsza, co w praktyce oznacza sporą łatwość w przystosowaniu się do miejskich warunków.
Całkiem elastyczne, jak na terenówkę zawieszenie – z przodu kolumny MC Phersona, z tyłu oś wielowahaczowa – eliminuje stres związany ze stanem polskich dróg, spory prześwit eliminuje strach przed wysokimi krawężnikami, a świetne wspomaganie kierownicy i zwarta bryła pozwalają zaparkować, a później wyjechać sprzed najpopularniejszego hipermarketu w mieście. A jeśli akurat zrobiłyśmy niezbędne zakupy to przyda się 184-litrowy bagażnik. Nieduży, ale „na waciki” wystarczy (w razie większych zakupów polecam złożenie tylnych oparć, co daje aż 516 l przestrzeni bagażowej).

Drapieżny diesel pod maską, solidna konstrukcja, zgrabne gabaryty i krótkie zwisy są nie lada zachętą do offroadowych przejażdżek. Teren jej nie straszny, kołysanie się na leśnych wybojach i wykrotach może być nawet przyjemne, ale przed wjechaniem w lepko-śliską glinę niech nas kobieca intuicja chroni. Bo na nic stały napęd na dwie osie i terenowe właściwości auta, jeśli na felgach mamy zwykłe szosowe opony. A przecież – nie oszukujmy się – na takich właśnie prawie zawsze jeździmy. Niejedna kobieta nieraz zjedzie swoją nową Grand Vitarą z gładkiej, nudnej dwupasmówki na drogę nieutwardzoną, choćby „alibi” miała stanowić świetna manicurzystka mieszkająca na stromej górce.

Wygody i funkcjonalności jest ci tu dostatek. Moimi faworytami zostały miękkie fotele, które stosunkowo łatwo dopasować do sylwetki oraz komputer pokładowy, który nie tylko cierpliwie wskazywał, sterował i przypominał, ale też pomagał dotrzeć prosto do celu, dzięki wbudowanemu systemowi nawigacji. Żal rozstawać się z takim komfortem. Stąd, kiedy oddawałam kluczyk od Grand Vitary przypomniałam sobie z uśmiechem słowa jednej z bohaterek filmu „Seksmisja”: „A do czego służyli mężczyźni?”

Tekst i zdjęcia Kamila Dzika


ostatnia aktualizacja: 2008-04-08
Komentarze
Polityka Prywatności